WOREK PRÓŻNIOWY 90x110x44 CM + 5 WORKÓW 80X60 CM. Stan. Nowy. 45, 00 zł. zapłać później z. sprawdź. 53,99 zł z dostawą. Produkt: WOREK PRÓŻNIOWY 90x110x44 CM WORKI DO UBRAŃ BOX. dostawa w poniedziałek do 10 miast.
-15% zniżki* na pierwsze zakupy za zapis do się do naszego newslettera, otrzymuj powiadomienia o nowych promocjach i produktach.*Rabat jest jednorazowy, obejmuje cały nieprzeceniony asortyment i jest ważny przy zakupach za min. 250 zł. Rabat nie łączy się z innymi promocjami.
Cena paczki do Polski. Najtańszą opcją wysyłki paczki z UK do Polski jest kurier UPS Standard. Cena 10 kg paczki to £22.89. Paczki w przedziale do 20 kg kosztują £23.89 a przesyłki do Polski do 30 kg są w cenie £24.89. Za przesyłki wysłane kurierem Parcelforce trzeba zapłacić £29.49. Każdej z nas wyjdzie na dobre przyjrzenie się zawartości szafy. Żeby zawsze mieć się w co ubrać powinnaś zrobić przegląd swojej garderoby i zostawić w szafie wyłącznie takie rzeczy, które nosisz i które lubisz. Za każdym razem, kiedy decydujesz się na porządkowanie szafy zostajesz z ubraniami, które Ci ciążą i których zakupu żałujesz. I dobrze – tak powinno być. Powinnaś świadomie zrzucić balast i zostawić jedynie przydatne rzeczy. Jeśli zastanawiasz się co możesz zrobić ze starymi ubraniami niezwłocznie przeczytaj:)Dobić Każda rzecz ma w sobie jakiś potencjał. To, że buty nie są ze skóry, nie oznacza, że trzeba je od razu wyrzucać. To, że z portfela wypadają monety nie musi koniecznie oznaczać kupna nowego portfela, może wystarczą po prostu igła i nici? Przyjrzyj się swoim rzeczom pod kątem tego, ile możesz jeszcze z nich wycisnąć. Ja wprawdzie nie mogę już patrzeć na swoje buty nie ze skóry (których stan został mi zresztą wytknięty w komentarzach pod tym postem), ale uważam, że nie muszę mieć zawsze luksusu i póki spełniają swoją funkcję mogę je jeszcze ponosić. Po prostu szkoda mi wyrzucić coś, co jeszcze mogę przeznaczenie Ubranie zazwyczaj psuje się stopniowo: od stanu idealnego do stanu nienadawania się do noszenia przechodzi jeszcze przez inne stany. Trzeba oszacować na którym etapie jest każdy z Twoich ciuchów. To, że coś nie jest idealne i nie nadaje się do wyjścia na przykład do pracy, nie oznacza, że nie można tego założyć w mniej eksponowane i wymagające miejsce. Lubię na przykład przeznaczać już trochę bardziej rozjechane bluzy na siłownię, w starszych jeansach z dziurą na kolanie łażę do lasu, a niektóre bluzki z widocznym zmechaceniem nadają się na ekstremalne porządki w domu czy remont :)Podarować To, że ubranie straciło dla Ciebie swoją atrakcyjność, nie znaczy, że jest ono niewartościowe dla kogoś innego. Jeżeli jesteś z kimś blisko będzie to bardzo naturalne, by zaproponować przejrzenie takich niepotrzebnych ubrań. Może przyjaciółka zobaczy w niechcianej przez Ciebie tunice jakiś potencjał i chętnie ją przysposobi? Dla mnie to zawsze było normalne nosić rzeczy po starszej kuzynce, tylko kiedyś było to podyktowane względami ekonomicznymi, teraz mogę się po prostu z uwagi na praktyczność i przyjemność przeglądania razem ubrań wymieniać nimi z To opcja, której bardzo nie lubię, ze względu na pracochłonność, bo powiedzmy sobie szczerze, że wymaga samozaparcia. Trzeba wyselekcjonować najlepsze rzeczy, ładnie je sfotografować i opisać, a następnie zaprezentować w internecie. Oto kilka, w większości znanych adresów portali, na których można sprzedawać ubrania: – – – – – – Użyć wyobraźni i poeksperymentować. Ja osobiście mam problemy z szyciem, dlatego każde zabieranie się do nici traktuję jako eksperyment właśnie. Może za pierwszym razem takie DIY się nie uda, ale da nam to jakieś wyobrażenie o tym, co możemy zrobić własnymi rękami. Za drugim razem nie popełnisz już błędów pierwszego razu, za trzecim razem błędów drugiego razu… Może za setnym razem staniesz się już krawcową, projektantem, rzemieślnikiem, artystą… Może musisz tylko dać sobie szansę i uwolnić coś, o czym nie wiesz, że w Tobie drzemie…Zeszmacić Wybaczcie to brutalne słowo, ale niektóre rzeczy po prostu nadają się już tylko do tego, żeby pociąć je na szmatki i używać ich w kuchni (to wręcz swego rodzaju luksus, bo kto by się bawił w kupowanie kuchennych ściereczek), do wycierania kurzy (stare bluzy pocięte na równe kawałki i używane po lewej stronie są tu najlepsze) czy w ostateczności do podłóg lub sprzątania „dziwnych” miejsc (za kaloryferem, pod łóżkiem, między rurami…).Wyrzucić W ostateczności można wyrzucić ubranie do śmieci. Sugerowałabym wypranie odzieży, poskładanie jej i zapakowanie w worek lub reklamówkę. Na opakowanie proponuję przykleić napis: używana odzież w dobrym stanie i zostawić takie zawiniątko koło kosza na śmieci. Gwarantuję, że takiego pakunku nie weźmie osoba, która tego nie co robicie z niepotrzebnymi już ubraniami? Kontenery na ubrania – co się dzieje z ubraniami które wrzucamy do kontenera. Większość ubrań trafia do pojemników w takim stanie, że nie nadaje się już do noszenia. Takie tkaniny trafiają do specjalnych zakładów, które przerabiają je na czyściwo przemysłowe albo materiały do uszczelniania. Na wystawie „Paczka z Ameryki” można oglądać przysyłane z Zachodu zabawki fot. Anna KaczmarzPaczki pomagały odbudować kraj po wojnie, utrzymać więzi z rodziną, stworzyć namiastkę luksusu, wreszcie - odzyskać wolność. Paczki z zagranicy. Polacy otrzymywali je przez cały okres komunizmu. Przesyłkom i historiom ich adresatów Muzeum PRL poświęciło niedawno otwartą wystawę „Paczka z Ameryki”.Tatko wziął ją za rękę i powiedział: Chodź, dziecko. Pójdziemy mierzyć buty do pałacu. Pałac stał na wzgórzu w Krzeszowicach, a buty w rządku na jego frontowych schodach. Miały okrągłe noski, sznuróweczki do kostek, miękką skórkę. I pasowały. Mała Hania chodziła w nich długo, chociaż nie wiedziała, że to podarunek z UNRRA (United Nations Relief and Rehabilitation Administration - Administracja Narodów Zjednoczonych do spraw Pomocy i Odbudowy) i że wraz z bucikami do Polski przyszły dwa miliony ton innych towarów. Zza oceanu słano samochody i lokomotywy, zboże i zwierzęta gospodarskie, leki i sprzęt medyczny, tekstylia i jedzenie - to ostatnie w 5-kilogramowych paczkach, które zostały Amerykanom z zapasów UNRRA na rowerzeHania nie wiedziała wtedy, że Polacy mówią na tę organizację pieszczotliwie „ciocia UNRRA”, albo ze złością, rozwijając jej skrót jako „Urząd Niesprawiedliwego Rozdzielania Rzeczy Amerykańskich”. Że o smalcu z paczek krążyły plotki, że jest z małpiego tłuszczu i że powtarzano sobie wierszyk „Jedzie UNRRA na rowerze, marmoladę w kuble wiezie, a ludziska się radują, że se chlebek posmarują”. Do dzisiaj Hania pamięta jeszcze tylko jedno - smak czekolady. -Chyba wtedy pierwszy raz dowiedziałam się, że istnieje coś takiego jak czekolada - mówi. Ta amerykańska, którą dostała razem z bucikami, była zapakowana w puszkę z napisem „otworzyć tylko w przypadku braku innych racji żywnościowych”.Dzisiaj Hanna Zarycka ma 73 lata, a ta puszka po czekoladzie nadal jej towarzyszy. Kiedyś tatko trzymał w niej struny do skrzypiec, dzisiaj ona przechowuje w niej zagraniczne monety i pokazuje wnukom, mówiąc: patrzcie, to kawał historii. Enfant terrible we francuskich butachOstatnia pomoc z UNRRY dotarła do Polski pod koniec 1946 roku. Na jej kontynuowanie nie zgodziły się komunistyczne władze, traktujące amerykańskie wsparcie jako formę ingerencji w suwerenność Polski Ludowej. Jednak równolegle do paczek UNRRA, a także potem, przez cały okres PRL, do kraju płynęła pomoc prywatna, przysyłana przez tych, którym udało się wyemigrować. Te dary dziś wspomina się z największym rozrzewnieniem. Wprawdzie nie pomagały odbudować kraju, ale były kawałkami wolnego świata, symbolem lepszego życia. - Zagraniczne ubranka były bardzo przyzwoite - opowiada Dorota Strojnowska. - Ładne i uszyte z porządnych materiałów. Na przykład takie dziecięce ubranko jej męża - kaftanik z trójką marynarzy wyhaftowanych na kołnierzyku. Przyszło w paczce od wujka z Brazylii, w 1955 roku, a przetrwało do dzisiaj. Prezentuje się tak dobrze, że Dorota przekazała je na wystawę do Muzeum PRL-u. Wytrzymałe okazały się też skórzane trzewiki syna, prezent od koleżanki z Francji, które maluch wrzucił kiedyś do pralki razem z pieluchami. Przetrwały - i buty, i pieluchy. Nie wiadomo, która z tych rzeczy miała większą wartość, bo i jedną, i drugą w Polsce lat 80. trudno było zdobyć. - Na pieluchy obowiązywał przydział - 20 sztuk na dziecko. Taką ilość zużywało się w jeden dzień, a jeśli nie zdążyły wyschnąć - kaplica. Tetra z zagranicy była jak wybawienie - opowiada. - W czasach, kiedy w Polsce były tylko karykaturalne, rozciągające się śpiochy z koszmarnej bawełny, moje dzieci dostały na przykład podkoszulek na szelkach, z napisem „enfant terrible”, sukienkę w kwiatki z białym kołnierzykiem, piżamkę ze stopkami, jeansy i kraciastą koszulę, rzeczy, o których większości Polaków nawet się nie śniło! Czasem przysyłane z zagranicy dary trafiały do drugiego obiegu - do komisów i na targi. - Kiedyś, likwidując mieszkanie przyjaciółki, znalazłam cały spis rzeczy wraz z cenami. Ta kobieta była wdową, dostawała paczki z zagranicy nie dla siebie, ale właśnie na handel - opowiada. - Tak pomagano na przykład wdowom po oficerach katyńskich. One nigdy nie otrzymały aktów zgonu małżonków, więc nie mogły ubiegać się o renty czy emerytury. Handel tymi zagranicznymi skarbami po prostu je na zachód, okno na PolskęBarbara Szura, która paczki otrzymywała jako dziecko w latach 70. i 80., wspomina je nie tylko jako atrakcję, ale też jako sposób na utrzymanie kontaktów z rodziną. Paczki słały do niej dwie ciotki z Ameryki. Jedna z nich nie znała nawet polskiego, korespondencję tłumaczyła dwujęzyczna znajoma, mieszkająca w Stanach. Paczki z zagranicy zwykle zapowiadały listy ze spisem prezentów - tak na wszelki wypadek, żeby bliscy wiedzieli, gdyby na granicy coś zginęło. Czasem wystarczyło napisać kilka słów: „Posyłam kawę i słodycze, będą na święta”. W ten sposób zabezpieczało się wiele rodzin, bo ludzie mówili, że z zagranicznych paczek, oznaczanych przez pocztę literą „K”, znikają pieniądze, książki, ubrania. Czasem nic nie ginęło, ale przesyłka docierała poniszczona, z rozlanymi wewnątrz kosmetykami, rozsypaną kawą, pociętymi ubraniami. W ten sposób, przez czyjąś złośliwość, oczekiwana tygodniami paczka stawała się śmieciem. A jak wspomina Barbara, czekanie na paczkę było lepsze niż czekanie na Świętego Mikołaja. Kiedy przesyłka dotarła już do Polski, trzeba było przywieźć ją z poczty. Na przykład na sankach, tak jak zimą robiła mama Barbary. I broń Boże nie otwierać bez babki. Paczki były adresowane do niej, a kto babkę znał, ten wiedział, co spotka tego, kto dotknie jej rzeczy bez pytania. Był rok, w którym na Gwiazdkę przyszło pięć paczek. Dziadek ustawił je rządkiem koło pieca i pilnował. W tym tej jednej, urodzinowej, adresowanej tylko do Barbary. - Byłam taka ciekawa, że wydrapałam dziurę w kartonie, ale nie otworzyłam. Respekt przed babką był silniejszy - opowiada. Kiedy wreszcie babka się pojawiała, można było zacząć otwieranie. Przychodzili: prababcia, dziadek, kuzyn, rodzice, mama, brat. W dużej paczce były małe paczuszki i lista - co dla Dla nas dzieci - zabawki, gumy do żucia i czekolady. Nie dzieliłam się z nikim, ile mogłam, zjadałam od razu, a resztę chowałam tak skrzętnie, że czasem znajdowała je dopiero mama podczas wielkanocnych porządków - wspomina Barbara. - Kiedyś ciotka dorzuciła do paczki torby-reklamówki z halloweenowym nadrukiem. Nosiłam je jako worki na pantofle. Dla mamy była kawa i ubrania. Czasem za duże, czasem nietwarzowe, ale ona miała taki krawiecki dryg, że wszystko przeszywała. Pamiętam kostiumik, który zrobiła sobie ze szlafroka. Dla babci - rodzynki, trzymane do świątecznego sernika. I dla dziadka numery „Time’a”. Nie znaliśmy angielskiego, więc mogliśmy najwyżej oglądać zamieszczone w nim zdjęcia. Pamiętam, że drukowano tam fotografie ze strajków w Stoczni Gdańskiej i Nowej Hucie, kadry ze stanu wojennego. Ale nas, dzieci, bardziej ciekawiły reklamy papierosów i kosmetyków - kolorowe, zajmujące całą stronę. Kiedy dzisiaj o tym pomyślę, to z tej Ameryki przychodziło mnóstwo głupot, istny sklep „wszystko za cztery złote”, ale dla mnie te drobiazgi mają sentymentalną wartość, część z nich przekazałam na wystawę. Dajcie nam adresy, będziemy słać paczkiWiesława Ciesielska, nie potrzebowała „Time’a”, żeby wiedzieć, co się dzieje w Nowej Hucie. O wydarzeniach w kombinacie opowiadał jej mąż, który tam pracował. Opowieści urwały się, kiedy zaczął się ukrywać zaraz po wprowadzeniu stanu wojennego. Kiedy zniknął, SB zabrało Wiesławie przydziałowe mieszkanie. Zmienili zamki i powiedzieli, że nowe klucze dadzą, kiedy mąż się znajdzie. Została z córką sama, na cały stan wojenny - w starym mieszkaniu, które zajmowała wraz z trzema innymi rodzinami, z rzeczami popakowanymi do wyprowadzki. I kołaczącymi się po głowie informacjami z telewizji, że za Solidarność grozi kara śmierci. Dzięki paczkom, jakie dostawała wtedy w ramach pomocy dla rodzin działaczy opozycji, czuła się mniej osamotniona. - Dla mnie w zrzutach, bo tak w latach 80. mówiło się na zagraniczne paczki, najważniejsze było to, że w ogóle przychodziły - mówi Wiesława. - To poczucie, że ktoś, setki kilometrów dalej, w wolnej Europie, o nas myśli, było warte więcej niż czekolada i pomarańcze. Pomoc w latach 80. znowu nabrała masowego, często zinstytucjonalizowanego charakteru. O wsparcie dla Polaków zaapelowali wtedy światowi przywódcy, z Margaret Thatcher i Helmutem Schmidtem na czele. Ronald Reagan ogłosił 31 stycznia 1982 roku dniem solidarności z Polakami. Dary zbierały organizacje takie jak Loire-Vistule czy Kirche im Nott , ale też pojedynczy ludzie, którzy przychodzili do kościołów i mówili: dajcie adresy, będziemy słali Polakom paczki. W ciągu kilkunastu miesięcy stanu wojennego z samej RFN przysłano 30 milionów paczek o wartości ponad miliona marek. Było w nich wszystko: od żywności, przez leki - bezcenne, bo służba zdrowia w stanie wojennym była w fatalnej kondycji, po kalosze dla rolników. Były też dary „podziemne”. - W tirach z żywnością przychodziły głównie materiały poligraficzne: powielacze, matryce, części zamienne, ale też aparaty fotograficzne i kamery - opowiada Marta Szostkiewicz, żona dawnego działacza Solidarności. - Przysyłano też zakazane przez cenzurę gazety. Kiedyś z puszkach z napisem „sałatka jarzynowa” dostałam zapakowane w woreczki, miniaturowe egzemplarze „Kultury Paryskiej”. To były rzeczy, która realnie pomogły nam wywalczyć wolność. Pewien pan z Norwegii otrzymał w kościele adres Wiesławy. - Do dziś nie mam pojęcia, kim był ten człowiek. Przysyłał głównie rzeczy dla córki. Pamiętam kredki i olbrzymią malowankę, pluszaki, jakieś cukierki, owoce. Dobrze było patrzeć na jej radość - opowiada. Wiesława nigdy do Norwega nie napisała. Zamiast tego z mężem sama zaczęła przygotowywać „zrzuty”. Regularnie jeżdżą do sklepów i kupują mąkę, olej, makaron - najpotrzebniejszą żywność o długiej trwałości. Pakują ją do paczek i wysyłają. Ostatnio na Ukrainę. - Tylko tak możemy się odwdzięczyć za pomoc, którą kiedyś ktoś nam okazał - mówi Wiesława. - Pomoc jest jak łańcuch, który łączy ludzi, nie wolno go przerywać. UNRRA została utworzona w 1943 roku z inicjatywy USA, Wielkiej Brytanii, ZSRR i Chin. Funkcjonowała do 1947, kiedy to została przekształcona w Międzynarodową Organizację ds. Uchodźców. Głównymi odbiorcami jej pomocy była Polska i Chiny. Do 1946 roku UNRRA przesłała do Polski pomoc o łącznej wartości 478 milionów dolarów. Pomoc dla działaczy „Solidarności” i ich rodzin rozdzielana była głównie za pośrednictwem Kościoła. W prawie wszystkich archidiecezjach działały komitety charytatywne, np. w Krakowie Arcybiskupi Komitetem Pomocy Więzionym i Internowanym. Organizacje te zajmowały się nie tyko udzielaniem rodzinom wsparcia materialnego, ale również pomocą prawną i organizacją wyjazdów dla dzieci. Wystawę „Paczka z Ameryki”, na której prezentowane są dary z Zachodu otrzymywane przez Polaków, można oglądać w Muzeum PRL (os. Centrum E 1) w Krakowie. Wystawa jest czynna od wtorku do niedzieli, w godz. 10-17. Towarzyszy jej cykl debat „Za żelazną czy niedomkniętą kurtyną”. Follow Magnes. Kultura Gazura - odcinek 9Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto Mam na sprzedaż worki z ubraniami dla dziewczynki. Są tam różne ubrania w danym rozmiarze. Cieńsze, cieplejsze, spodnie,bluzki itd. Tu rozmiar 134 Cena całego 100 złotych Nie wiem, jak wy, ale ja uwielbiam kupować ciuchy. I pewnie, jak większość kobiet, mimo to nie mam co na siebie włożyć. Taki już los. Co jednak zrobić z ubraniami, które namnożyły się nam w szafach przez lata? Dzieci też szybko wyrastają z ciuchów. Wyrzucić trochę szkoda, bo większość ciuchów jest w ogóle nie zniszczona. W dzisiejszych czasach ubrania można kupić bardzo tanio, a że kupuje się często, to i nie niszczą się tak jak dawniej. Przy dużej rodzinie, gdzie dzieci stale rosną, ciuchów przybywa w ekspresowym tempie!Oczywiście, jak każda zaradna matka zakładałam, że ciuchy te sprzedam, najlepiej na e-bayu. Jak się okazało po latach, było to tylko założenie teoretyczne. Nie mam czasu ani na to, by założyć tam konto, ani tym bardziej, by bawić się w sprzedawcę internetowego. Jestem na to za leniwa, a może po prostu tego nie umiem? Oczywiście można też ciuchy zawieźć do lokalnego charity shop. Prawie w każdym takim sklepie znajdziemy przecież informację, że są otwarci na wszelkie donations. Niby wszystko proste i fajne, ale okazuje się, że po pierwsze worków z ciuchami nie można, tak jak bywało dawniej, zostawić po prostu pod drzwiami je wnieść do środka i podać kierownikowi sklepu. Przyznacie, że jest to nieco krępujące, przynajmniej dla mnie. Owszem, zdarzyło mi się kilkakrotnie zawieźć tam ciuchy po dzieciach, ale zawsze miałam wyrzuty sumienia, że być może te kurtki są zbyt zniszczone i nie powinnam ich tam zawozić. Poza tym, do charity shop możemy zawieźć co najwyżej dwie torby ciuchów, a ja po porządkach wiosennych miałam tych worków sporo. Nie wiedząc, co zrobić z takim nadbagażem, znalazłam w internecie adres lokalnego skupu ubrań używanych, tak zwany Cash for clothes. Cała operacja trwała co najwyżej dziesięć wszystko, na miejscu moje ciuchy zostały zważone i otrzymałam za całość przyzwoitą cenę, bo ponad 15 funtów! Byłam zadowolona. Moja szafa odetchnęła, pozbyłam się niepotrzebnych ubrań, w których i tak nikt by już nie chodził i jeszcze udało się na tym trochę jest minus takich sposobów sprzedaży? Ano taki, że płacą grosze, a niektóre ciuchy, a już z całą pewnością buty, można sprzedać drożej. Ale tak jak wspomniałam wyżej, ja nie miałam na to ani czasu, ani ochoty. Trzeba też zaznaczyć, że w różnych punktach są różne praktyki przyjmowania rzeczy używanych. W jednym miejscu po prostu biorą od nas rzeczy zapakowane w worki, ważą je i płacą. W innych punktach każdy ciuch jest dokładnie sprawdzany. Dosłownie!Miałam tego pecha, że trafiłam właśnie na takiego nadgorliwego właściciela, który przy mnie sprawdzał każdą kurtkę i koszulę. Macał każdy kołnierzyk w koszuli i szukał „skarbów” w kieszeniach. Zapytacie, po co? Otóż okazuje się, że nieuczciwi klienci, aby podnieść wagę ubrań potrafią napchać tam na przykład kamieni. Ubrania nie powinny też być porozrywane i w bardzo złym stanie, bo nikt nam za takie szmaty nie zapłaci. Nie mam pojęcia, co dzieje się dalej z tymi ciuchami, ale mogę się tylko domyślać, że skoro odrzucają rzeczy zniszczone, to znaczy, że próbują je dalej gdzieś wielu punktach można też zamówić sprzedaż bezpośrednio ze swojego domu i wtedy samochód z wagą przyjedzie do nas. Ja jednak wolałam zawieźć im ciuchy, niż zapraszać ich do siebie. Na pewno jest to dobra oferta dla osób nie dysponujących własnym środkiem możemy, oprócz ubrań sprzedać w takich punktach:- torebki - buty - paski do spodni - ubranka dziecięce - kapelusze i czapki - poszewki na kołdry i poduszki - firanki - ręczniki - zabawkiCzego zwykle takie punkty nie przyjmują:- mokrych ubrań - szkolnych mundurków - ubrań pracowniczych z nadrukami - zabawek plastikowych - dywanów - ubrań poplamionych i zniszczonych - książekJak znaleźć takie punkty w swojej okolicy?Wystarczy rozejrzeć się po parkingach dużych supermarketów, bo bardzo często właśnie tam ustawione są budki skupujące ubrania na wagę. Możemy też, tak jak ja poszukać ich w przykłady takich sklepów:1. 3. 4. 5. 6. MroczkowskaChcesz dowiedzieć się więcej? Wejdź na LAJT ( poznać więcej tajemnic gwiazd? Chciałbyś schudnąć, a nie wiesz jak się do tego zabrać? Najnowsze trendy, plotki, romanse, skandale, skuteczne diety, rozrywka tylko na LAJT ( serwisuFanatyk futbolu na Wyspach, kibic West Ham United ciągle początkujący kucharz. Z wykształcenia polonista i nauczyciel, który spełnia się w dziennikarstwie. Pochodzi z Wieliczki, w Wielkiej Brytanii mieszka od 2008 roku, gdzie znalazł swoje miejsce na ziemi w Londynie. Zorganizowany, ale neurotyczny. Kieruje się w życiu swoimi zasadami. Uwielbia biegać przed wschodem słońca i kocha literaturę francuską.[email protected]Chcesz się z nami podzielić czymś, co dzieje się blisko Ciebie? Wyślij nam zdjęcie, film lub informację na: [email protected] K-KINGDOM - sklep z kpopowymi ubraniami i dodatkami Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies . Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce. Zrób zdjęcie paczki na wadze oraz z miarką. Będziesz miał dowód jeżeli firma kurierska niewłaściwie zmierzy wagę lub wymiary paczki. Zabezpiecz przedmioty delikatne Przedmioty delikatne powinny być zapakowane w oryginalne opakowania, dostosowane do kształtu przedmiotu; Naklej etykietę adresową
\n \n worki z ubraniami z anglii
tNC7.
  • 1qsimtgoe0.pages.dev/68
  • 1qsimtgoe0.pages.dev/117
  • 1qsimtgoe0.pages.dev/232
  • 1qsimtgoe0.pages.dev/63
  • 1qsimtgoe0.pages.dev/71
  • 1qsimtgoe0.pages.dev/54
  • 1qsimtgoe0.pages.dev/33
  • 1qsimtgoe0.pages.dev/337
  • 1qsimtgoe0.pages.dev/111
  • worki z ubraniami z anglii