Forum: Tematy, których nie znalazłam w forum Szukamy wycieczki na Teneryfę, na końcówkę maja. Potrzebuję opini, sprawdzonych hoteli. Szukamy miejsca pod kątem dzieci, gdzie plaże są piaszczyste, woda nie wzburzona falami. Wolałabym mały hotel, najlepiej apartamenty z własnym wyżywieniem niż wielkie kolosy hotele. 🙂 KAŻDY TEMATTematy, których nie znalazłam w forumTeneryfa, kto był? Angina u dwulatka Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –... Czytaj dalej → Skubanie paznokci – Co robić, gdy dziecko skubie paznokcie? Może wy macie jakieś pomysły, Zuzanka od jakiegoś czasu namiętnie skubie paznokcie, kiedyś walczyłam z brudem za nimi i obcinaniem ich, a teraz boję się że niedługo zaczną jej wrastać,... Czytaj dalej → Mozarella w ciąży Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji. Czytaj dalej → Czy leczyć hemoroidy przed porodem? Po pierwszej ciąży, a bardziej porodzie pojawiły się u mnie hemoroidy, które się po jakimś czasie wchłonęły. Niestety teraz pojawiły się znowu. Jestem w 6 miesiącu ciąży i nie wiem,... Czytaj dalej → Ile kosztuje żłobek? Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko... Czytaj dalej → Pytanie do stosujących zastrzyki CLEXANE w ciąży Dziewczyny mam pytanie wynikające z niepokoju o clexane w ciąży. Biorąc od początku ciąży zastrzyki Clexane w brzuch od razu zapowiedziano mi, że będą oprócz bolesności, wylewy podskórne, sińce, zrosty... Czytaj dalej → Mam synka w wieku 16 m-cy. Budzi się w nocy o stałej porze i nie może zasnąć. Mój syn budzi się zawsze o 2 lub 3 w nocy i mimo podania butelki z piciem i wzięcia do łóżka zasypia dopiero po ok. 2 godzinach. Wcześniej dostawał w... Czytaj dalej → Dziewczyny po cc – dreny Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała... Czytaj dalej → Meskie imie miedzynarodowe. Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to... Czytaj dalej → Czy to możliwe, że w 15 tygodniu ciąży?? Dziewczyny!!! Sama nie wiem co mam o tym myśleć. Wczoraj wieczór przed kąpielą zauważyłam przezroczystą kropelkę na piersi, ale niezbyt się nią przejełam. Po kapieli lekko ucisnęłam tą pierś i... Czytaj dalej → Jaką maść na suche miejsca od skazy białkowej? Dziewczyny, których dzieci mają skazę białkową, może polecicie jakąś skuteczną maść bez recepty na suche placki, które pojawiają się na skórze dziecka od skazy białkowej? Czym skutecznie to można zlikwidować? Czytaj dalej → Śpi albo płacze – normalne? Juz sama nie wiem co mam myśleć. Mój synek ma dokładnie 5 tygodni. A mój problem jest taki, że jak mały nie śpi, to płacze. Nie mogę nawiązać z nim... Czytaj dalej → Wielotorbielowatość nerek W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać... Czytaj dalej → Ruchome kolano Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche... Czytaj dalej →
Mam na imię Dorota Od 3 miesięcy mieszkam z moja 3.5 letnia córeczka na Teneryfie. Chcemy poznać inne dzieci i wspólnie się pobawic . Dlatego w sobotę 12 listopada o godz. 11.00 zapraszam wszystkie polskie dzieci w wieku 3-5 lat do wspolnej polskiej zabawy (za darmo).Witam serdecznie wszystkich uczestników forum. Szukam godnego polecenia miejsca na 10-dniowy pobyt na Teneryfie. 4-osobowa rodzina z małymi dziećmi, więc ewentualne atrakcje dla dzieci mile widziane.
Autor Wiadomość Temat postu: Teneryfa po naszemu! #1 Wysłany: 27 Lut 2019 22:25 Rejestracja: 03 Wrz 2013Posty: 244Loty: 137Kilometry: 186 041 Załącznik: [ KiB | Obejrzany 8186 razy ] Do napisania tej relacji zbierałam się od października. Nie było czasu, pomysłu, a zdjęć było tak dużo, że nie wiedziałam, które mam wybrać. Same wymówki i wierutne kłamstwo. Jak się chce, to zawsze się znajdzie czas. Fenomen Wysp Kanaryjskich od dawna był dla mnie zagadką. Dookoła wszyscy mówili o „Kanarach”, wypoczywali na Teneryfie, siedzieli w hotelach na Lanzarote, a ja nie potrafiłam zrozumieć, co w tym może być fajnego. Swoją drogą dalej nie rozumiem popularnego wśród Polaków zjawiska siedzenia w hotelu przez dwa tygodnie, ale po mojej październikowej, drugiej podróży poślubnej zrozumiałam przynajmniej, o co chodzi z wcześniej nie myślałam, że kiedykolwiek wyląduję na którejś z tych wysp, bo było stanowczo za daleko – 5 i półgodzinny lot, to była dla mnie właśnie „ta” granica, nie do przekroczenia. Paradoksalnie był to jeden z najbardziej spokojnych lotów jakich doświadczyłam. Udało się, pod koniec września wylądowałam na Teneryfie i już po pierwszym dniu było jasne, że tydzień to zwyczajnie za mało. Za mało żeby ogarnąć ogrom „atrakcji”, które wyspa ma do zaoferowania. Obowiązkowo musiałam jednak zrobić coś na przekór. Tak jak pół roku wcześniej, po ślubie zamiast na all-inclusive, wybrałam się do Gruzji połazić po Kaukazie, tak i teraz nie mogło skończyć się na zwykłym leżeniu na plaży. Miałam swój własny pomysł na Teneryfę, trochę inny niż wszystkie, a wiele ich tu na forum już było. Tak już mam, zawsze musi być coś niekonwencjonalnie, odkrywczo, nigdy tak samo. I w żadnym wypadku nie może być zbyt łatwo. Współczuję mojemu tak naprawdę sama wpadła w nasze ręce, kiedy zmieniono daty moich lotów z Warszawy do Agadiru. Nie planowałam jej. Ale zapałałam miłością wielką i prawdziwą, robiąc miejsce w swoim sercu dla Wysp Kanaryjskich. Miejsce, którego nic już im nie odbierze ?Zatem jak inaczej ugryźć tak bardzo oklepane i znane wszystkim miejsca? MASCAPierwszy pełny dzień naszych wakacji na szczęśliwych wyspach i od razu przegoniłam męża po górach. Nie po plażach, po górach ? Z racji, że na początku naszej wyprawy zatrzymaliśmy się w Puerta de Santiago, w okolicy klifów Los Gigantes, najbliżej było nam do Mascy. Już na wiele miesięcy przed przylotem znalazłam informacje o zamkniętym wąwozie Masca, którego z powodów bezpieczeństwa na szlaku nie było mi dane zobaczyć. A plan był wspaniały – trekking w dół wąwozu, kąpiel w oceanie, łódka do Los Gigantes i wieloryby. Pierwsza ważna atrakcja, punkt programu i już schody. Po wielu godzinach googlowania i oglądania mapy doszłam do wniosku, że jeżeli nie da się iść w dół, pójdziemy w górę. Załącznik: mascatrekking (1).png [ KiB | Obejrzany 8186 razy ] Góry, pośród których leży Masca to Masyw Teno, leżący na terenie Parku narodowego Teno. Jest to jedna z trzech głównych formacji wulkanicznych, dzięki którym w ogóle powstała Teneryfa. Mały to on nie jest – pokrywa całą północno-wschodnią część wyspy i ciągnie się aż do Punta del Teno i Buenavista del Norte. Szlaków jest tam całe mnóstwo i w przeciwieństwie do Włoch, są one świetnie oznakowane, podzielone podobnie jak w Polsce, na kolory, tutaj odpowiadające charakterowi wspinaczki i jego trudności. Każdy znajdzie coś dla siebie!Załącznik: [ KiB | Obejrzany 8186 razy ] Załącznik: [ 598 KiB | Obejrzany 8186 razy ] Załącznik: [ KiB | Obejrzany 8186 razy ] Załącznik: [ KiB | Obejrzany 8186 razy ] Załącznik: [ KiB | Obejrzany 8186 razy ] Załącznik: [ KiB | Obejrzany 8186 razy ] Załącznik: [ KiB | Obejrzany 8186 razy ] Załącznik: [ KiB | Obejrzany 8186 razy ] Załącznik: [ KiB | Obejrzany 8186 razy ] Załącznik: [ KiB | Obejrzany 8186 razy ] Załącznik: [ KiB | Obejrzany 8186 razy ] Załącznik: mapka (1).jpg [ KiB | Obejrzany 8186 razy ] Z samego rana przejechaliśmy autem z Los Gigantes do Santiago del Teide. Zostawiliśmy auto na parkingu przy głównej ulicy, najbliżej miejsca, gdzie docelowo miała zakończyć się nasza trasa. A przynajmniej miałam taką nadzieję ? Po 15 minutach podstawił się bus, który zabrał nas na szaloną przejażdżkę do Mascy [a może to kierowca był szalony?]. Sposób w jaki ten autobus z zawrotną prędkością mieścił się na najbardziej ciasnych zakrętach, jakie w życiu widziałam, pozostanie dla mnie zagadką. Pierwsze godziny na Teneryfie i już pierwsze niezapomniane widoki oraz mrożące krew w żyłach wspomnienia. Po 20-30 minutach jazdy po serpentynach wysiadamy kilka przystanków za centrum miasteczka, przy punkcie widokowym Mirador de La Cruz de Hilda. Tam zaczyna się nasza wspinaczka, ale zanim ruszymy, poświęcamy jeszcze 30 minut na lampkę wina i filiżankę kawy w pobliskiej kawiarni, z widokiem na piękną Mascę. Musimy nacieszyć oczy, bo do centrum miasteczka nie zamierzamy już wrócić. Chłonąc krajobraz parku narodowego Teno zbieramy siły przed wędrówką. A łatwo nie było. Pogoda zaczęła się psuć i pierwszym z czym musiał zmierzyć się Bartek wcale nie była góra, tylko moja rezygnacja. Że nie ma sensu, że za wysoko, że zła pogoda. Nie jestem dumna z tych epizodów w moim wykonaniu – cokolwiek nie idzie zgodnie z planem i od razu poddaję pomysł. Oczywiście finalnie doprowadzam wszystko do końca, wynajdując przeróżne opcje awaryjne i wyjścia z sytuacji patowych, ale pierwsza zawsze jest kapitulacja. To skutkowało zakupem jeszcze jednej lampki wina i ostatecznie ruszyliśmy w drogę. O ile na google maps ciężko było znaleźć jakikolwiek szlak, to na opcji street view znalazłam punkt początkowy i końcowy trekkingu bez większego problemu. Teraz wystarczyło tylko dostać się na piechotę z punktu A do punktu B. Ścieżka prowadziła nas po stromych zboczach z widokiem na ocean, a to skręcała w głąb lądu, prowadząc przez zielone lasy, na zmianę smażyła słońcem i przykrywała chmurami gdy wędrowaliśmy po szczytach, aż w końcu wynagrodziła trudy ukazując nam Teide. I parking, na którym czekał nasz samochód. Załącznik: [ KiB | Obejrzany 8186 razy ] Załącznik: [ KiB | Obejrzany 8186 razy ] Załącznik: [ KiB | Obejrzany 8186 razy ] Załącznik: [ KiB | Obejrzany 8186 razy ] Załącznik: [ KiB | Obejrzany 8186 razy ] Załącznik: [ KiB | Obejrzany 8186 razy ] Załącznik: [ KiB | Obejrzany 8186 razy ] Załącznik: [ KiB | Obejrzany 8186 razy ] Załącznik: [ KiB | Obejrzany 8186 razy ] Załącznik: [ KiB | Obejrzany 8186 razy ] Załącznik: [ KiB | Obejrzany 8186 razy ] Załącznik: [ KiB | Obejrzany 8186 razy ] 8 wspaniałych, zapadających w pamięć kilometrów pośród niesamowitej roślinności, niebezpiecznego nagromadzenia jaszczurek, które podkradały nam pomidorki cherry [sic!], pięknych widoków na każdym kroku, ochów i achów, i setki zdjęć. Góry Teno, tak bardzo niedocenione, mają tak wiele do zaoferowania. Polecam każdemu jako alternatywę dla zwiedzania Mascy i komercyjnego zejścia Wąwozem Masca. Na naszej trasie spotkaliśmy może 2-3 osoby. Tylko my, cisza, spokój i natura. Wspaniały początek urlopu. Załącznik: [ KiB | Obejrzany 8186 razy ] Załącznik: [ KiB | Obejrzany 8186 razy ] Załącznik: [ KiB | Obejrzany 8186 razy ] Załącznik: [ KiB | Obejrzany 8186 razy ] Załącznik: [ KiB | Obejrzany 8186 razy ] Załącznik: [ KiB | Obejrzany 8186 razy ] Załącznik: [ KiB | Obejrzany 8186 razy ] Załącznik: [ KiB | Obejrzany 8186 razy ] Załącznik: [ KiB | Obejrzany 8186 razy ] Załącznik: [ KiB | Obejrzany 8186 razy ] Mimo wszystko chcieliśmy zobaczyć jak wygląda ta sławna Playa de Masca, a jedynym sposobem by to zrobić, było z poziomu wody. Klify, które stanowią część Masywu Teno, robią piorunujące wrażenie zwłaszcza z takiej perspektywy. Wyrastają czasem na wysokość nawet 600 m i wpadają stromo do oceanu. Podróż trwa około 20 minut i po chwili możemy z bliska podziwiać końcowy fragment wąwozu i krystalicznie czystą wodę przy brzegu. Mamy 30 minut dla siebie i zaopatrzeni w maskę do nurkowania wskakujemy do słonego, ale ciepłego oceanu, aby podziwiać bujne życie podwodne. Jest nas może 10 osób. I w tym momencie już wiem, że zamknięcie wąwozu Masca dla zwiedzających było najlepszym, co nas spotkało. Znowu cisza, znowu spokój i czysty relaks. Ale trzeba wracać. Tu, na dole też jest nam fajnie, ale jednak nic nie daje takiej satysfakcji, jak patrzenie na świat z góry. A skoro już o górze mowa – czas wybrać się na najwyższą górę w okolicy – Teide. Załącznik: [ KiB | Obejrzany 8186 razy ] Załącznik: [ KiB | Obejrzany 8186 razy ] Załącznik: [ KiB | Obejrzany 8186 razy ] Załącznik: [ KiB | Obejrzany 8186 razy ] Załącznik: [ KiB | Obejrzany 8186 razy ] Załącznik: [ KiB | Obejrzany 8186 razy ] Załącznik: [ KiB | Obejrzany 8186 razy ] Załącznik: [ KiB | Obejrzany 8186 razy ] Załącznik: [ KiB | Obejrzany 8186 razy ] Załącznik: [ KiB | Obejrzany 8186 razy ] _________________ Ostatnio edytowany przez jolkah 11 Mar 2019 09:12, edytowano w sumie 3 razy Góra 34 ludzi lubi ten post. Josefine Temat postu: Re: Teneryfa po naszemu! #2 Wysłany: 28 Lut 2019 00:09 Rejestracja: 27 Lut 2019Posty: 1 Proszę o podanie parametrow aparatu foto będę wdzięczna ? Góra D4fc4 Temat postu: Re: Teneryfa po naszemu! #3 Wysłany: 28 Lut 2019 07:20 Rejestracja: 18 Lut 2013Posty: 205Loty: 28Kilometry: 58 836 Świetne zdjęcia. Odnoszę wrażenie, że ta relacja pomoże mi w planowaniu takiego wypadu w niedalekiej przyszłości. _________________ Góra kaziuta Temat postu: Re: Teneryfa po naszemu! #4 Wysłany: 28 Lut 2019 08:12 Rejestracja: 20 Paź 2014Posty: 50Loty: 132Kilometry: 222 862 Czekam na ciąg dalszy, lecę równo za tydzień i każda wskazówka jest na wagę złota _________________ Góra jolkah Temat postu: Re: Teneryfa po naszemu! #5 Wysłany: 28 Lut 2019 09:28 Rejestracja: 03 Wrz 2013Posty: 244Loty: 137Kilometry: 186 041 Josefine napisał(a):Proszę o podanie parametrow aparatu foto będę wdzięczna ?Mój aparat już jest wiekowy, ale mam sentyment. Używam Nikona D80 z podstawowym obiektywem nikor 18-55 _________________ Góra Antek12 Temat postu: Re: Teneryfa po naszemu! #6 Wysłany: 28 Lut 2019 10:03 Rejestracja: 09 Mar 2011Posty: 2059Loty: 26Kilometry: 45 127 złoty Gdzie kupowana wycieczka łajbą na Giganty ? Nazwa przewoźnika / cena ? Czy trzęsię bardzo ? Czy 2+1 niemowlę według Twojej opinii warto się przepłynąć czy lepiej zrezygnować z takiego pomysłu ? _________________ Góra pieerx Temat postu: Re: Teneryfa po naszemu! #7 Wysłany: 28 Lut 2019 15:25 Rejestracja: 25 Lis 2013Posty: 1597Loty: 386Kilometry: 569 051 niebieski Świetne zdjęcia i rewelacyjnie zapowiadająca się z wysp ma bardzo dużo do zaoferowania, dlatego uwielbiam tam latać Góra Rysiek Temat postu: Re: Teneryfa po naszemu! #8 Wysłany: 28 Lut 2019 15:55 Rejestracja: 18 Sie 2010Posty: 330 niebieski @Antek12,przy samym porcie obok siebie są dwie firmy: Masca Expres i Flipper tym roku (styczeń ) byłem z Flipperem,rok temu z ME. Trochę różnią się łajbami,wg mnie lepsze są te nieco większe, a nie pontonowe z zależy od tego kiedy tam dojedziesz,są różne trasy o różnych godzinach różniące się czasem chcesz zobaczyć delfiny, to musisz wybrać trasę dłuższą, co najmniej 2-godzinną. Dla mnie 3 godzinny rejs to już za spokojnie,nie trzęsło, choć niestety wiało dość mocno. Konieczna jest jakaś kurtka z bym niemowlaka nie brał za żadne skarby (właśnie ten wiatr i trochę chłód), choć i tacy też byli-dziecko tak na oko z na pewno jest trochę lepiej i 15-20 euro /os. Góra cypel Temat postu: Re: Teneryfa po naszemu! #9 Wysłany: 28 Lut 2019 17:28 Rejestracja: 04 Lip 2012Posty: 3583 srebrny Ładne foty, stary poczciwy D80 z matrycą napisał(a):Szlaków jest tam całe mnóstwo i w przeciwieństwie do Włoch, są one świetnie oznakowane, podzielone jak w Polsce, na kolory odpowiadające charakterowi wspinaczki i jego trudności. Każdy znajdzie coś dla siebie!Drobna uwaga, polskie znakowanie szlaków pieszych i kolory nie mówią o jego mówią czy to jest szlak główny, łącznikowy, krótki, długodystansowy itp. _________________"Ten, kto znalazł się za drzwiami, pokonał najtrudniejszy etap podróży" - przysłowie duńskie Góra jolkah Temat postu: Re: Teneryfa po naszemu! #10 Wysłany: 28 Lut 2019 19:14 Rejestracja: 03 Wrz 2013Posty: 244Loty: 137Kilometry: 186 041 Wiem, dlatego napisałam "charakterowi wspinaczki i jego trudności". Powinnam napisać "lub", ale tak czy owak pisałam o szlakach hiszpańskich. Co do Polski chodziło tylko o podział na kolory Zmienię na "podobnie". _________________ Ostatnio edytowany przez jolkah 01 Mar 2019 16:27, edytowano w sumie 2 razy Góra Raphael Temat postu: Re: Teneryfa po naszemu! #11 Wysłany: 28 Lut 2019 20:08 Rejestracja: 05 Lip 2014Posty: 1095Loty: 82Kilometry: 162 652 niebieski No pięknie Ja nie wiem czy wpadłbym, żeby Mascę robić w drugą stronę, szczególnie przy ograniczonej długości pobytu na tej napakowanej atrakcjami wyspie (większość chyba jedzie tam na tydzień, dwa).Mam sugestię o opisywanie zdjęć, gdzie konkretnie, lub przynajmniej mniej więcej były robione, co na nich widać. To ułatwi wielu osobom ogarnięcie się w tamtejszej okolicy i spowoduje, że będą miały pełniejsze jej pytanie: ile czasu zeszło Wam na ten treking z Masci do Santiago del Teide? Góra jolkah Temat postu: Re: Teneryfa po naszemu! #12 Wysłany: 01 Mar 2019 16:30 Rejestracja: 03 Wrz 2013Posty: 244Loty: 137Kilometry: 186 041 Zdjęcia są zrobione na trasie przejażdżki autobusem do Mascy z Santiago del Teide, następnie na trasie trekkingu, który jest narysowany na mapce. Ostatnie są zdjęciami z Los Gigantes i Playa de Masca, co też opisałam Ale fakt, pomyślę na przyszłość, żeby podpisywać zdjęcia!A przechadzka zajęła nam plus minus 2 godziny, bo robiłam naprawdę mnóstwo zdjęć. Ale dałoby radę dużo szybciej, tylko po co się spieszyć? _________________ Góra jolkah Temat postu: Re: Teneryfa po naszemu! #13 Wysłany: 02 Mar 2019 13:03 Rejestracja: 03 Wrz 2013Posty: 244Loty: 137Kilometry: 186 041 CZĘŚĆ IITEIDEPlan na zdobycie wulkanu, który jest równocześnie najwyższym szczytem w Hiszpanii [3 718 m] był ambitny. Wiele tygodni zastanawiałam się jak ugryźć tę górę, z której strony, z jakiej wysokości. Załatwiłam wszelkie pozwolenia i zaczęłam czytać, i niestety w tym miejscu zaczęły się problemy. Jestem realistką, a w górach trzeba mieć pokorę. I to nic, że to wulkan, na prażonych słońcem Kanarach, to nic, że nie ma śniegu, że nie jest taki kapryśny jak Kazbek i wchodzą na niego nawet starsi. Moja koleżanka wchodziła na Teide z wysokości dolnej stacji kolejki [2 000m] mając piękną pogodę, a gdy po 6 godzinach cudem dotarła pod szczyt, zaczął padać grad i zamknęli wejście na wierzchołek. Trzeba się odpowiednio ubrać, bo 3 tysiące metrów robią swoje. I trzeba mieć dużo wody i prowiant. My przede wszystkim mieliśmy mało czasu – po wspinaczce czekał na nas nocleg na plantacji bananów, basen, pyszna kolacja. A z czasem jest ciężko wygrać. Znając swoje możliwości i granice, a także wątpliwą w tamtym czasie kondycje, zrezygnowałam z wchodzenia z dolnej stacji, na poczet wejścia na sam szczyt. Ale to też miało okazać się nadzwyczaj trudne. Z samego rana [czytaj: o 9:00, jak łaskawie wzeszło słońce] wyruszyliśmy z Puerto de Santiago w stronę Teide. Pożegnaliśmy klify Los Gigantes i ocean na najbliższe dwa dni. Sama trasa pod wulkan jest naprawdę ciekawa, jeśli chodzi o roślinność, ukształtowanie terenu czy rodzaje skał. Co kilka metrów punkt widokowy, parkingi jeszcze puste, można korzystać. Nie minęło 30 minut, nawet nie zaczęliśmy się wspinać, a ja już natrzaskałam z 50 zdjęć. Ale przecież mamy inny cel – musimy znaleźć miejsce parkingowe w okolicy, gdzie kończy się szlak na Teide. Skoro nie możemy na niego wejść, „przespacerujemy się” w dół. Po drodze zatrzymujemy się tylko przy Roques de Garcia, niezwykłych formacjach skalnych z wulkanem w tle. Musze przyznać, że na zdjęciach prezentują się co najmniej wdzięcznie. Tylko już wtedy zastanawia mnie to, co ludzie mają na sobie – krótkie spodenki, bluzeczki, klapki. Jedna pani skacze po skałkach w butach na obcasie. My, nasze górskie buty, pełen rynsztunek, plecak, musimy wyglądać co najmniej dziwnie. Zostawiamy auto 3 km za dolną stacją kolejki, za Punktem widokowym Tabonal Negro. Pod kolejkę prowadzą dwie drogi – główna, samochodowa, z minimalnym poboczem, ale najkrótsza lub druga, prowadząca przez dobrze wyznaczoną ścieżkę, wśród formacji skalnych, ewidentnie krajoznawcza, ale na około. Wybieramy krótszą wersję, bo goni nas czas. Już wtedy stoją tłumy pod kolejką [na Teide chyba zawsze jest sezon ?] i nie chciałabym minąć naszej tury. Ale spacer i tak był warty poświęcenia mu trochę większej ilości czasu, bo zdjęcia robimy na każdym kroku. Nie zapomnę widoku wulkanu z tej perspektywy, jest gigantyczny. Odchylam głowę do tyłu, żeby ogarnąć ten ogrom i uświadamiam sobie, że tego dnia zwyczajnie nie dałabym rady na niego wejść. Dosłownie mnie to na wejście na szczyt mamy od 13:00 do 15:00, ale planuję jeszcze pozwiedzać punkty widokowe na wysokości górnej stacji [ok. 3 500m]. Niestety, stojąc 40 minut w tłumie czekającym na wagonik zmarnowałam czas, który mieliśmy poświęcić na zrobienie zdjęć. Po wyjściu z kolejki uderza mnie fala zimna – 5 stopni, wiatr. Ludzie, w tych swoich krótkich rękawkach czy sandałach wyglądają tutaj co najmniej śmiesznie. Jest naprawdę nieprzyjemnie, więc wyciągamy dowody i od razu kierujemy się w stronę punktu kontrolnego. Jeśli chodzi o pozwolenie, termin rezerwowałam około 3 miesiące wcześniej. Na poranne godziny praktycznie nie było już miejsc. Niefortunnie wpisałam podczas rezerwacji nr paszportów, zamiast dowodów, a niestety tych pierwszych ze sobą w ogóle nie zabraliśmy. Maile, telefony – wszystko wskazywało na to, że bez pokazania odpowiedniego dokumentu nigdzie nas nie wpuszczą. Kolejny problem – moje nazwisko. Na dowodzie składa się już z dwóch członów, a na pozwoleniu panieńskie. Panika, emocje, uspokajający łyk wina. Podchodzimy pod bramkę, strażnik patrzy tylko po godzinie, imię: check; nazwisko: check. Udało się. Grunt żebyście byli na liście – reszty nie sprawdzają, chyba że tylko my mieliśmy takie szczęście. Osoby, które nie były wpisane mimo błagań nie zostają wpuszczone. Od punktu ze strażnikiem do szczytu dzieli nas jakieś 300 m wysokości i 550 m odległości. Jest to najcięższe 550 m w moim życiu [a przynajmniej wtedy było ?]. Kilka kroków i organizm odmawia posłuszeństwa, kilka schodów i musimy siadać żeby złapać oddech. W dodatku pierońsko wieje i już wiem, że to wejście zapamiętam na długo. Podziwiam ludzi, którzy idą z poziomu 2 000 m, tamtego dnia ledwo pokonałam 300 m, a co dopiero 1 700m. Jedyne o czym marzyłam na szczycie to aby stamtąd jak najszybciej zejść, ale organizm powoli się przyzwyczaja. Walczy, ale łyk „zwycięskiego” wina pozwala się zaaklimatyzować. Świat z takiej perspektywy wygląda wspaniale. Jesteśmy powyżej linii chmur, w oddali Gran Canaria, z drugiej strony La Gomera. Teraz przeszkadza już tylko mroźny wiatr. Na dole szliśmy w krótkich rękawkach. Tutaj, na 3 700 panuje prawie minusowa temperatura – czapki, rękawiczki, kurtka. Ale satysfakcji nikt mi już nie odbierze! Niestety to, co mi chwilę później odebrano, to jakakolwiek siła i energia, więc o powrocie na piechotę nie ma mowy. Schodzimy, chyba trochę za szybko, pod punkt kontrolny i znowu łapią mnie zawroty głowy. Zmuszeni stanem mojego organizmu, kupujemy bilety w dół i wyruszamy szukać samochodu. Nic nie poszło tego dnia tak jak powinno, a przeciwności piętrzyły się na każdym kroku. Ale zrobiliśmy to, byliśmy na Teide. Główny punkt wycieczki na Teneryfę jeszcze tu wrócę ?Poniżej małe podsumowanie miejsc, gdzie były robione BANANOWCÓWTeide mnie krótko mówiąc wykończył. Nagromadzenie ludzi, ale i pięknych widoków, niedobór powietrza, ale i nadmiar emocji, wreszcie temperatura i wiatr, który nie pomagał we wchodzeniu, dały mi popalić. Tym bardziej cieszyłam się na leniwe zakończenie tego dnia. Po krótkich zakupach jedzeniowych [i winnych] udaliśmy się do miejsca docelowego – na plantację bananowców. Na Teneryfie jest takich całe mnóstwo. Z daleka wyglądają dosyć dziwnie, a nam zajęło trochę czasu zanim doszliśmy do tego, co ludzie tam uprawiają, pod przykryciem. Naszą plantację znalazłam tak naprawdę przez przypadek, poszukując fajnego noclegu poza Puerto de la Cruz. Nie jestem fanką wielkich miast [chyba, że wyjeżdżamy na typowy citybreak], a na Teneryfie szukaliśmy przede wszystkim odpoczynku i spokoju. Nasza willa, mimo, że leżała dosyć blisko autostrady, oferowała dokładnie to, czego nam było trzeba. Pełen relaks. Co w niej zatem wyjątkowego? Daleko do plaży, daleko do centrum, nocleg pośrodku niczego, w pobliżu autostrady, ale pośród bananowców! Basen z widokiem na „lasy” drzew bananowych, piękna architektura, palmy, cudne małe mieszkanko, łazienka w stylu retro. Zostaliśmy przyjęci przez przemiłą właścicielkę, która opowiedziała zawiłą historię plantacji i willi, która stoi po jej środku. Historia dosyć skomplikowana, bo połowa budynku niestety stoi pusta, a wszystkiemu winne są rodzinne waśnie. Ale nam po głowie chodziło już zewnętrzne jaccuzzi na żetony, które mieliśmy zamiar wykorzystać tego popołudnia jeszcze kilka razy. Plantacja oferuje około 4 mieszkania, większe lub mniejsze, na parterze lub na piętrze. W osobnym budynku znajduje się restauracja, która serwuje przepyszne śniadania z domowym sokiem bananowym. Generalnie wszystko było z bananami i teraz cieszę się, że byliśmy tam tylko jedną noc Wokół willi znajdują się piękne ogrody z przeróżnymi kwiatami, basen z jaccuzzi, miejsca na grilla i tajemnicze zejście na plantację. Po zamknięciu głównej bramy, to jedyna opcja zwiedzenia bananowców z bliska. Ale nie polecam! Ogród, jak i banany żyją swoim życiem, otulone wielkimi pajęczynami i jeszcze większymi pająkami. Tutaj wszystko ma swój porządek - własny, naturalny i lepiej się do tego nie mieszać. Było coś niepokojącego w tym gąszczu bananowców zarośniętych trawą, w której co chwilę coś się ruszało. Zostaliśmy więc na basenie, decydując się obejrzeć plantację z bliska następnego dnia, wchodząc kulturalnie i bezpiecznie głównym wejściem. A było co oglądać – zobaczcie _________________ Góra jolkah Temat postu: Re: Teneryfa po naszemu! CZ. III #14 Wysłany: 09 Mar 2019 16:56 Rejestracja: 03 Wrz 2013Posty: 244Loty: 137Kilometry: 186 041 CZĘŚĆ IIIJeżeli ktoś mnie zapyta co robiłam na Teneryfie to, patrząc na poprzednie relację, powiem, że właściwie głównie chodziłam po górach. Plaże były jakimś dodatkiem, ale nie celem wyjazdu. Nie spaliśmy w głównych miastach turystycznych, w pięknych hotelach. Co więcej, na ostatnie dni pobytu wybrałam schronisko górskie w Górach Anaga, które było naszą bazą wypadową, na trekking po północno-wschodniej części de Anaga to masyw położony w północnej części Teneryfy. Zupełnie inny niż jej południowe krańce – zielony, deszczowy, wilgotny. Jeżeli ktoś myśli, że na Teneryfie wiecznie jest słońce, to polecam wybrać się do Parku Krajobrazowego Anaga. My, przez dwa dni, które nocowaliśmy w schronisku, nie widzieliśmy nieba, tylko chmury i mgłę – ale to miało swój urok. To jeden z najwspanialszych górskich krajobrazów jaki widziałam na Wyspach kanaryjskich, niezadeptany przez turystów. To, co mnie urzekło najbardziej – i znowu się powtórzę – to cisza i spokój na szlakach – nie ma kolejek, jak na Giewont w lecie . Mimo, że góry nie są wysokie, oferują przepiękne widoki, ciekawe trasy i wyjątkowe, gęste lasy wawrzynowe, które możecie spotkać w niewielu miejscach na świecie [Wyspy kanaryjskie oraz Madera i Azory]. Bez tej wycieczki nie mogłabym powiedzieć, że byłam na Teneryfie. Ale po schroniska Alberque Montes de Anaga dojeżdżamy późnym popołudniem. Umiejscowienie jest co najmniej ciekawe – zaraz przy głównej drodze i tuż nad krawędzią. Nie mogę się doczekać zachodu słońca na tarasie widokowym. Turyści przyjeżdżają tutaj głównie dla niego – zjeść ciasto, napić się wina, a wszystko z tym wspaniałym widokiem. I, co ciekawe, pianiem koguta w tle [tak, mają w górach koguta!]. Parking jest maleńki, więc cieszymy się ze znalezionego miejsca. Podczas rezerwacji noclegu naczytałam się sporo o tym miejscu i to, co mnie uderzyło to fakt, że w schronisku obowiązuje całkowity zakaz wnoszenia i spożywania swojego prowiantu i napojów. Szmuglujemy więc nasze jedzenie w większych bagażach, a po pobycie sprzątamy szczegółowo pokój i zabieramy ze sobą śmieci ? Pogoda niestety zaczyna się psuć – a przynajmniej tak mi się wtedy wydawało. Następne dni pokażą, że to raczej standardowe warunki pogodowe, jeśli chodzi o tę miejscowość. Schronisko jest położone dosłownie po środku gór Anaga. W jedną stronę droga prowadząca do Plaży Las Teresitas, w drugą stronę droga do Plaży Benijo. Wydawać by się mogło, że wszędzie jest blisko – kilometrowo na pewno. Niestety, jeżdżenie po górskich serpentynach potrafi być uciążliwe i znacznie wydłuża czas przejazdu. Wybieramy się na spacer po okolicy – tego wieczoru mamy wykupioną kolację w obiekcie, a drzwi główne zamykają o 22. Decydujemy, że nie ma sensu za daleko odjeżdżać, więc snujemy się po pobliskich zakrętach, szukając widoków. Jedyne co znajdujemy, to mgła. Klimat rodem z Silent Hill. Następny dzień wygląda tak samo, dlatego po wczesnym śniadaniu jedziemy szukać trochę słońca. Tego dnia zaplanowałam kolejny, wyjątkowy i niezbyt popularny trekking. Czytając o najwspanialszych plażach na Teneryfie, zaledwie w kilku miejscach, napotkałam na wzmiankę o Plaży Roque Bermejo. Zdjęcia zrobiły na mnie ogromne wrażenie, ale ciężko było znaleźć więcej informacji na jej temat. Wszystkiemu winne jest jej położenie. Na plażę można bowiem dotrzeć tylko na dwa sposoby – pokonując 4 kilometrową trasę pieszo lub przypływając łódką z Puerto Chico lub San Andres. Koszt tej drugiej przyjemności to 28 euro w jedną stronę. Koszmar. My oczywiście wybraliśmy opcję pierwszą, bo przecież obejmowała ona trekking po górach, a tego nigdy za dużo ? Na mapie znalazłam punkt, gdzie kończy się droga. Szlak zaczyna się we wsi Chamorga, która jest dosłownie na końcu świata. Jesteśmy tam ok 9 rano i miasteczko jeszcze śpi. A przynajmniej spało, do momentu aż przyjechaliśmy. Gdy tylko parkujemy pod sklepem i wysiadamy z samochodu, okoliczne psy zaczynają szczekać na potęgę, alarmując mieszkańców, że pojawił się ktoś obcy. Twarze, które zaczęły pojawiać się w oknach skutecznie nas pośpieszyły i po 5 minutach byliśmy już na szlaku. Do wyboru są dwie trasy – dłuższa, która prowadzi szczytami lub krótsza, przez wąwóz. W myśl zasady, że lepiej być na górze, idziemy dłuższą trasą. Cały czas jednak mamy wrażenie, że ktoś nas śledzi. Widoki są wspaniałe - stopniowo wznosimy się ponad pobliskie góry, przechodząc raz na prawą, a raz na lewą stronę wierzchołków, sukcesywnie przybliżając się do oceanu. Po drodze okazuje się, że tym co nas śledziło, była koza – a właściwie kilka kóz górskich, które skaczą sobie beztrosko po skałach, prowadząc nas w dół szlaku. Mijamy kolejny punkt widokowy – latarnię morską Anaga, która wita przypływające na Teneryfę statki. Przy Playa de Roque Bermejo mieszka kilkoro mieszkańców. Domków jest może 5 sztuk, ale mają tam też sklepik, w którym serwują zimne piwo. Plaża przywitała nas ciepłą wodą i pustkami. Nie ma żywej duszy i zaczynam się czuć jak w filmie „Błękitna laguna” ? Po jakimś czasie przypływa motorówka z młodymi Hiszpanami, którzy urządzają sobie w okolicy grilla i piją na potęgę, co jest dla nas znakiem, że czas się zbierać. O ile poranek był lekko pochmurny, to popołudnie jest pełne słońca. Zaczyna to być problematyczne, gdy ruszamy w drogę powrotną. To właśnie w trakcie tej wspinaczki zaczynam czuć się gorzej niż wchodząc na wierzchołek Teide. Dosłownie smażymy się w słońcu, wspinając się po stromych ścieżkach. Pot leje się z czoła, woda się kończy, a gór nie ubywa. Za zakrętem kolejny zakręt, raz idziemy do góry tylko po to, żeby zejść znowu w dół. Nic tak nie demotywuje, jak niekończąca się droga przed nami. Góry sprawiają wrażenie jakby miały 1 500, a nie 500 metrów wysokości i w oczach ciągle rosną. Ale docieramy w końcu do samochodu, szczęśliwi, że możemy włączyć sobie klimatyzację. To była męcząca, ale bardzo satysfakcjonująca wspinaczka, należy jednak pamiętać, że w czasie gdy pada deszcz, ścieżka w wąwozie może być zalana i niebezpieczna. DODATKOWOPoza głównymi punktami naszej wycieczki, które opisałam powyżej, chciałabym polecić jeszcze miejsca, które zrobiły na nas równie wielkie wrażenie, a którym warto poświęcić więcej czasu, jeśli takowy posiadacie. Niestety my mieliśmy tylko 7 dni, a właściwie pełne 6 dni na miejscu. To kategorycznie za mało, aby zwiedzić tę wspaniałą wyspę, jaką jest Teneryfa. PLAYA DE EL BOLLULLOJeśli będziecie w okolicy Puerto de la Cruz, sugeruję podjechać kilka km w stronę plaży Bollullo. Schowana wśród klifów plaża z czarnym piaskiem to naprawdę urokliwe miejsce gdzie nie dociera każdy turysta, a gdzie warto się wybrać. Piękne widoki z góry i z dołu, Teide w tle i ciepłe, oceaniczne fale uderzające o skały. A pod samym klifem urocza restauracyjka serwująca całkiem dobre wino. Jedna wskazówka: jeśli nie chcecie płacić za parking przy samej plaży, trzeba zostawić auto 1 km DE LAS TERESITASKażdy, kto przylatuje na Teneryfę, na pewno tu był lub na pewno będzie. Krystalicznie czysta woda, piasek z Sahary i góry dookoła. Szczerze mówiąc chciałam pominąć tę plażę, ze względu na jej komercyjny charakter. Ale zdjęcia z punktu widokowego z góry przekonały nas do kąpieli. Spędziliśmy na plaży całkiem miłe przedpołudnie ? Plaża, w przeciwieństwie do wielu innych na Teneryfie, ma całe zaplecze sanitarne, jak również prysznice i restauracyjki. PLAYA DE BENIJOKolejna z plaż „must see”. Pobliskie Góry Anaga schodzą tutaj pionowo do oceanu. Ciemny piasek, fale rozbijające się o skały. Piękny widok. Mimo pochmurnej pogody, woda wyjątkowo ciepła. Ale wzburzone fale [idealne dla surferów] nie pozwalają na bezpieczną kąpiel. Widoki i tak wynagradzają wszystko, ale jedynie oczami wyobraźni widzę, jak pięknie mogłoby tu być z niebieskim niebem, w słoneczne dni. PLAYA DE LA TEJITACzerwone wzgórze Mount Roja to już trochę symbol Teneryfy. Pojawia się na zdjęciach z częstotliwością równą Teide. Położenie dosyć ciekawe, bo zaraz pod lotniskiem. Tam decydujemy się spędzić ostatnią noc, w wynajętych "domkach" campingowych Eco Wooden Houses. W takich momentach przypominam sobie wyjazdy harcerskie i kolonię – bardzo lubię wracać do tych wspomnień. Nasz domek jest zaraz przy basenie i wyjściu na plażę. To wspaniałe zakończenie tego wyjazdu – w nocy pijemy pożegnalne wino na plaży, wsłuchując się w ocean. I znowu było tak, jak lubimy. Cisza i spokój. THE END _________________ Góra D4fc4 Temat postu: Re: Teneryfa po naszemu! CZ. II #15 Wysłany: 09 Mar 2019 21:52 Rejestracja: 18 Lut 2013Posty: 205Loty: 28Kilometry: 58 836 No i na co ja teraz będę czekać, skoro relacja się skończyła...Bardzo sympatyczna relacja, nie zawiodłem się i z pewnością kilka elementów wykorzystam.... _________________ Góra jolkah Temat postu: Re: Teneryfa po naszemu! CZ. II #16 Wysłany: 10 Mar 2019 15:12 Rejestracja: 03 Wrz 2013Posty: 244Loty: 137Kilometry: 186 041 Nie chcialam przynudzać tydzień to jednak zbyt mało żeby się za bardzo rozpisywać _________________ Góra metia Temat postu: Re: Teneryfa po naszemu! CZ. II #17 Wysłany: 10 Mar 2019 16:04 Rejestracja: 29 Wrz 2014Posty: 1511 niebieski Zawsze, jak czytam na forum w wątku o Teide, że ludzie kombinują, jak wejść na górę bez pozwolenia, gdzieś tam o świcie, bokiem, żeby nie spotkać strażnika, to mam ochotę napisać, żeby popukali się w głowę. Ja na Teide czułam się równie źle, jak Ty, o ile nawet nie gorzej. Wysiadłam z kolejki, przeszłam 10 metrów i wróciłam. Nigdy nie zapomnę tego paskudnego uczucia duszenia się :/A relacja bardzo fajna, widzę, że w dużej mierze odwiedziliśmy podobne miejsca - my też nie przepadamy za tłumami. Góry Anaga rzeczywiście pierwsza klasa! Aczkolwiek już raczej tego kierunku nie powtórzymy - w naszej klasyfikacji wysp w tej okolicy świata Teneryfa wypada raczej w dole rankingu, niż na górze _________________Metia jest kobietą, powtarzam, metia jest kobietą. Góra Raphael Temat postu: Re: Teneryfa po naszemu! CZ. II #18 Wysłany: 10 Mar 2019 17:40 Rejestracja: 05 Lip 2014Posty: 1095Loty: 82Kilometry: 162 652 niebieski Relacja inspirująca i wciągająca. Tylko czy ja coś przeoczyłem, bo dalej nie wiem skąd w tytule "Teneryfa po naszemu! CZ. II" wzięła się ta "CZ. II" ??? Góra jolkah Temat postu: Re: Teneryfa po naszemu! CZ. II #19 Wysłany: 11 Mar 2019 09:14 Rejestracja: 03 Wrz 2013Posty: 244Loty: 137Kilometry: 186 041 @metia jaki jest ten ranking? Jestem bardzo ciekawa co jest u góry @Raphael pojawiło się przy okazji części drugiej. Już nie ma _________________ Ostatnio edytowany przez jolkah, 11 Mar 2019 14:41, edytowano w sumie 1 raz Góra metia Temat postu: Re: Teneryfa po naszemu! #20 Wysłany: 11 Mar 2019 10:45 Rejestracja: 29 Wrz 2014Posty: 1511 niebieski @jolkahLa Palma, Madera, Lanzarote. Potem na równi Gran Canaria i Teneryfa, a na końcu Fuerta. Mam też zaliczone Los Lobos i La Graciosę, ale je ciężko liczyć jako pełne wysypy _________________Metia jest kobietą, powtarzam, metia jest kobietą. GóraGrupa stworzona dla miłośników Teneryfy! Prowadzona przez Polaków, którzy chętnie pomogą, a niekoniecznie zarobią! Nie usuwamy ludzi dlatego, że są naszą O mnie Cześć! Mam na imię Gosia. Pewnego dnia podjęłam decyzję, która z Wrocławia doprowadziła mnie na Teneryfę. Choć miał to być jedynie chwilowy przystanek w moim życiu, wszystko wskazuje na to, że zabawię tutaj dłużej. Na blogu opisuję otaczający mnie świat oraz to, jak ja się w nim odnajduję. NhqrTB.